Marks w „Pudelku”


Barbara Kęcińska-Lempka, 2018-09-23

Czytelnicy kulturalnej prasy zapewne nie zniżają się do czytania „Pudelka". Wielu może nawet nie wie, że „Pudelek" to internetowy portal zamieszczający sensacje i plotki z życia celebrytów i gwiazd. Można zachłysnąć się wiadomością, że aktorka C powiększyła sobie biust i usta, a piosenkarka B. myśli o poddaniu się procedurze in vitro. Zwierzenia ociekają ekshibicjonizmem i brakiem zahamowań. Każdego, kto choć raz poznał doniesienia „Pudelka" 1 , oburzy zamiar umieszczenia tam autora „Kapitału" - komunistycznego świętego, którego nazwisko przez dziesięciolecia nie schodziło z ust rewolucjonistów, a nawet towarzysz Stalin zawiesił na biurkiem jego portret. Po przeczytaniu relacji z niedawnych, hucznych obchodów 200 -lecia urodzin Marksa czuję się w pełni uprawniona do takiego potraktowania „filozofa z Trewiru" 2 . Uroczystości objął swoim oficjalnym patronatem prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier, a europejską pieczątkę obchodom nadał sam szef Unii Europejskiej Jean-Claude Juncker. Nie ograniczono się do odsłonięcia w reprezentacyjnym punkcie Trewiru (miejsce urodzenia Marksa) ponad pięciometrowego pomnika, ale całe miasto zasypano marksowskimi gadżetami: sylwetka Marksa na ulicznych sygnalizatorach; w sklepach i na straganach z pamiątkami gipsowe popiersia Marksa, zawieszki z Marksem, Marks na puszkach z napojami, na kubkach, na torbach. Można kupić nawet kruche ciasteczka w kształcie Marksa i pluszowe kaczki ucharakteryzowane na Marksa z gęsim piórem w łapie i „Kapitałem" pod skrzydłem. Brakuje jedynie pościeli i poduszek z filozofem, by można się było tarzać w Marksie. Skoro Niemcy traktują Marksa jak celebrytę, też go mogę tak potraktować i, niczym w „Pudelku", opisać jego życie prywatne, nie pomijając osobistych sekretów i wstydliwych tajemnic (niechęć do higieny, nieślubne dziecko, bezwzględne traktowanie przyjaciół i rodziny). Druga przyczyna zagłębiania się w prywatne życie Marksa jest znacznie poważniejsza. Jak żył ten który pouczał ludzkość jak ma żyć? Jakim był człowiekiem? „Potężne dzieła intelektu nie wyłaniają się z abstrakcyjnych działań mózgu i wyobraźni, są one głęboko zakorzenione w osobowości" - pisze Paul Johnson, znany angielski historyk i dziennikarz, w książce „Intelektualiści". Ukazanie się książki 3 okrzyknięto „czarnym dniem intelektualnych awanturników", a sam autor w pierwszych słowach wstępu opisał zawartość dzieła: „Książka ta zajmuje się badaniem moralnych i zawodowych roszczeń niektórych czołowych intelektualistów do udzielania rad ludzkości, jak ma kierować swoimi sprawami. Starałem się opierać na faktach i pisać bez emocji, a jeżeli to było możliwe, korzystałem z dzieł, listów, dzienników, wspomnień i wypowiedzi tych, których postacie omawiam". Wśród wielu rozdziałów, poswięconych twórcom, projektującym „nowy wspaniały świat", znalazłam część o Karolu Marksie zatytułowaną „Miotając klątwy odwieczne" i na niej oparłam się w niniejszych zapiskach. Autor obficie cytuje dokumenty, listy, pamiętniki współczesnych Marksowi – rozdział zawiera obszerne przypisy i bibliografię. Większość wyedukowanych „w komunie" zapewne kojarzy Marksa z „Kapitałem" i Engelsem. O życiu filozofa wie niewiele. Karol Marks urodził się w 1818 roku w Trewirze, który wówczas należał do Prus. Jego ojciec Henryk prawnik był synem rabina i badacza Talmudu, matka też pochodziła z ortodoksyjnej żydowskiej rodziny. Ojciec Marksa, mimo pochodzenia był liberałem. Nie miał więc oporów, by przejść na protestantyzm i ochrzcić sześcioro swoich dzieci (także Karola). Zmiana religii spowodowana była pruską ustawą z roku 1816 zakazującą Żydom dostępu do wyższych stanowisk w korpusie prawniczym i medycznym. Marks uczęszczał do jezuickiego gimnazjum, kontynuował naukę na Uniwersytecie Berlińskim, uzyskał doktorat z filozofii na Uniwersytecie w Jenie. Był niespełnionym poetą – w młodości pisywał wiersze. Ich przewodnim tematem (oprócz miłości do Jenny von Westphalen z którą się później ożenił) było zniszczenie świata. Poetycką twórczość Marksa cechuje dziki gniew, nienawiść, fascynacja zepsuciem i gwałtem. Bardzo lubił cytować słowa Mefistofelesa z „Fausta" Goethego - „Wszystko co istnieje zasługuje na zgubę". Z tej nienawiści Marks nigdy nie wyrósł i całe życie, w swoich naukowych pracach, miotał klątwy na ludzkość, na religię i nawoływał do radykalnych zmian społecznych wszystkimi możliwymi środkami (z przemocą włącznie). Żródło filozofii Marksa tkwiło w wizji poetyckiej, którą przeniósł do swoich dzieł – dlatego tak urzekał radykalnych czytelników. Z podobną nienawiścią Marks odnosił się do swoich oponentów. Nie uznawał jakiejkowiek dyskusji - na argumenty poddające w wątpliwość niektóre jego tezy odpowiadał gniewem i zrywał wszelkie kontakty z osobą, która ośmieliła się myśleć inaczej niż on. Obrażał się o jakąkolwiek krytykę – obrzucał obelgami swojego rozmówcę i krzyczał „Ja cię zniszczę! " 4 Tak scharakteryzował Marksa policyjny agent: „Dominującym rysem jego charakteru jest bezgraniczna ambicja i ukochanie władzy... jest absolutnym władcą swego związku, robi wszystko sam, wydaje polecenia na swoją odpowiedzialność i nie znosi sprzeciwu. " By nie opierać się wyłącznie na policyjnych raportach przytoczę słowa jego najbliższych przyjaciół: „Marks nie wierzy w Boga, wierzy bardzo w siebie i tak działa, by służył mu każdy. Serce jego nie jest pełne miłości, ale goryczy i żywi ona bardzo mało sympatii dla ludzkiej rasy. " (Michaił Bakunin - rosyjski rewolucjonista). „... jeśli jego serce dorównało intelektowi, a miałby on w sobie tyleż miłości co nienawiści poszedłbym w ogień dla niego. (…). Brak mu jednak szlachetności ducha. Jestem przekonany, że całe dobro zżarła w nim najbardziej niebezpieczna osobista ambicja... zdobycie władzy jest głównym celem wszystkich jego wysiłków. "(Gustaw Techow - współpracownik Marksa) Marks kierował nienawiść najpierw do lichwy i lichwiarzy, a potem do burżuazji, którą uznał za czynnik społecznego zła. Ta wrogość wynikała w dużej mierze z jego trudności finansowych i nieumiejętności gospodarowania pieniędzmi. Rodzina Marksa (w 1843 roku ożenił się z Jenny) tonęła w długach, zastawiała w lombardzie wszystko, nawet rodowe srebra żony. Nigdy nie mieli pieniędzy mimo, że Marks odziedziczył po rodzicach spory majątek, a pochodząca z arystokratycznej rodziny Jenny wniosła do małżeństwa znaczny posag. Marks potrafił przepuścić każdą sumę - domagał się wtedy pieniędzy od rodziny, przyjaciół i znajomych . Matka Marksa zgniewana ciągłymi finansowymi żądaniami mawiała, że lepiej by Karol zbierał jakiś kapitał zamiast tylko o nim pisać. Rodzina Jenny w pewnym momencie odmówiła finansowania zięcia mając go za nieroba i próżniaka. Marks w całym swoim życiu tylko raz starał się o stałą pracę – była to posada urzędnika kolejowego, niestety wniosek odrzucono z powodu złego charakteru pisma. Przeprowadzali się wielokrotnie, w roku 1849 na stałe osiedlili się w Londynie. Tam Marksów wyrzucono na bruk za niepłacenie czynszu. Rodzina miała wtedy już czworo dzieci Jenny, Laurę, Edgara i pięciomiesięcznego Gwidona. Marksowie znaleźli schronienie w internacie i tam zimą mały Gwido zmarł. Drugi ukochany syn Marksa Edgar umarł na nieżyt jelit. Rodzicom pozostały trzy córki Jenny, Laura i Eleonora ( czwarta dziewczynka, Franciszka zmarła jako niemowlę) Londyńskie mieszkanie Marksów opisano w policyjnym raporcie: „Marks prowadzi życie cygańskiego intelektualisty. Rzadko się myje, czyści ubranie, zmienia bieliznę, często jest pijany(…). Nie chodzi spać ani nie wstaje o stałej porze. Często nie idzie spać przez całą noc, a później w południe kładzie się w ubraniu na sofie i śpi do wieczora i nie przeszkadza mu ruch kręcących się po pokoju. Nie ma ani jednego czystego i solidnego mebla. Wszystko jest połamane, w strzępach i porozrywane, pokryte kurzem na pół cala. W środku salonu stoi szeroki staromodny stół przykryty ceratą na której leżą rękopisy, książki i gazety razem z ubraniami dzieci, kawałkami płótna i szmatami z koszyka do szycia jego żony, kilka wyszczerbionych filiżanek, noże, widelce, lampy, kałamarz, chińskie figurki, holenderskie gliniane fajki, tytoń, popiół… właściciel sklepu ze starzyzną byłby zawstydzony, gdyby musiał rozdać tak osobliwą kolekcję bez ładu i składu. Gdy się wchodzi do pokoju Marksa zapach tytoniu wyciska z oczu łzy… Wszystko jest brudne i pokryte kurzem, tak że usiąść nie można bez ryzyka. Jedno z krzeseł ma tylko trzy nogi, na drugim dzieci bawią się w gotowanie. To drugie ma, jak się zdaje, cztery nogi, więc podstawia się je gościowi, ale po gotowaniu dzieci nie sprzątnięto, i jeśli się usiądzie ryzykuje się czystość spodni. " Sytuacja rodziny poprawiła się w roku 1869, kiedy Engels sprzedał swoją firmę i zapewnił Marksom stały roczny dochód. Mogli wynająć dom w eleganckiej dzielnicy i zatrudnić służbę, ale nawet jeszcze wtedy domagali się od Engelsa dodatkowych środków. 5 . W swoich pracach Marks ciskał gromy na bezwzględnych kapitalistów, którzy wyzyskują robotników. Nigdy jednak nie natknął się i nie opisał sytuacji, kiedy za wykonywaną pracę nie płacono wcale. Taki przypadek istniał i to u niego w domu. Helen Demuth służąca u Marksów została „przydzielona" do rodziny przez teściową Marksa, która odczuwała smutek i obawę o losy Jenny wydawanej za mąż. Helen pracowała ciężko – gotowała, sprzątała, prała. Za swoją pracę nie otrzymywała wynagrodzenia. Pozostała w rodzinie Marksów do swojej śmierci w roku 1890 (miała wtedy 67 lat). W latach 1849 – 1850, w najgorszym okresie dla rodziny, która zajmowała dwa nędzne pokoje, Helen została kochanką Marksa i zaszła z nim w ciążę. Marks bardzo się trudził, by ukryć stan służącej przed rodziną i rewolucjonistami. Nakłonił Engelsa, do uznania urodzonego Henryka Fryderyka Demuth za swoje dziecko. Chłopca oddano do robotniczej rodziny na wychowanie, a Engels na łożu śmierci wyjawił, że ojcem Henryka jest Marks (podobieństwo chłopca do Marksa było ponoć uderzające). Marks nigdy się z synem nie spotkał, mimo że Henryk odwiedzał swoją matkę w jego domu. Chłopiec mógł wchodzić tylko kuchennymi drzwiami i przebywać w pomieszczeniach dla służby. Trzy córki Marksa, bystre i inteligentne były sekretarkami i opiekunkami ojca. Marks odmówił im wykształcenia i nie pozwolił na zdobycie jakiegokolwiek zawodu. Był przeciwny ich małżeństwom i nigdy nie zaakceptował swoich zięciów . Najstarsza córka Jenny zmarła kilka miesięcy przed ojcem. Laura poślubiła Paula Lafargue 6 – 13 lat poźniej oboje popełnili samobójstwo. Eleonora związała się z lewicowym politykiem i pisarzem Edwardem Evelingiem. Na wieść, że potajemnie ożenił się z aktorką otruła się kwasem pruskim. Urnę z jej prochami, jak relikwię przechowywali brytyjscy komuniści. Dopiero w roku 1956, kiedy staraniem Komunistycznej Partii Wielkiej Brytanii szczątki Marksa i jego rodziny przeniesiono do okazałego grobowca we wschodniej części Cmentarza Highgate w Londynie, tam również spoczęły prochy najmłodszej Marksówny. Nieślubny syn Marksa Freddy, wychowany w robotniczej rodzine, został wykwalifikowanym ślusarzem. Pracował na dworcu Kings Cross. Eleonora, po śmierci ojca, uznała go za swego przyrodniego brata i nawiązała z nim kontakt. Jednak rodzina Marksów nie przyniosła mu szczęścia. Nakłoniony przez Eleonorę pożyczył Evelingowi oszczędności całego życia i nigdy nie odzyskał pieniędzy. Nierzetelność Marksa jako człowieka wiązała się z nierzetelnością naukowca. Marksa nie interesowało dochodzenie do prawdy ale jej głoszenie. Nie szukał prawdy ale szukał jedynie faktów na potwierdzenie swoich tez. Potrafił nawet fałszować statystyki, by pasowały do jego poglądów. Pisząc o robotnikach nigdy nie odwiedził żadnego zakładu pracy i de facto nie znał życia klasy robotniczej. Nawet tak często cytowane powiedzenia przypisywane Marksowi ; ( „Religia to opium dla mas", „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się") nie wyszły spod jego pióra, co autor „Intelektualistów" skrupulatnie udowadnia i szczegółowo opisuje intelektualne nadużycia filozofa z Trewiru. „Żadna rewelacja o postępowaniu Marksa w życiu prywatnym lub o jego publicznej nieuczciwości, choć dobrze udokumentowana, nie zniszczyła – jak się wydaje – wiary jego zwolenników w to, że był człowiekiem prawym. - napisał Paul Johnson w 1988 roku. Miał rację, choć zpewne nie przypuszczał, że twórca doktryny, którą wcielał w życie m. in. Lenin, Stalin, Mao Tse Tung, Fidel Castro (i inni dyktatorzy) zostanie ponownie wyniesiony na piedestał przez współczesnych europejczyków, a „Marksy" pod różną postacią będą zalegać na straganach z pamiątkami. Mam jednak nadzieję, że podczas pobytu w Trewirze, każdy znający życie prywatne autora „Kapitału", zanim weźmie do ust ciasteczko w kształcie Marksa (zapewne lukrowane na czerwono), zastanowi się przez chwilę czy nie stanie mu ością w gardle. * Po przeczytaniu „Intelektualistów" wpadła mi w ręce książka Moniki Muskały „Między Placem Bohaterów a Rechnitz. Austriackie rozliczenia". To zbiór wywiadów ze współczesnymi austriackimi twórcami (m. in. Peter Turini, Ulrich Seidel, Elfride Jelinek) o lewicowej proweniencji. Jeden z rozdziałów nosi nawet tytuł „Marks i wagina". Publikację wysoko ocenili czytelnicy i krytycy o lewicowych poglądach, a Bartosz Sadulski 7 , napisał w recenzji „ujawniają się podobieństwa między austriackimi a polskimi piwnicami, z których po otwarciu wychodzą ekstremizmy, nacjonalizmy i resentymenty, mające wspólne źródła w zaściankowym, perwersyjnym katolicyźmie". Po przeczytaniu książki Muskały i opisach m. in. hapeningów urządzanych przez austriackich twórców (plucie i załatwianie potrzeb fizjologicznych na austriacką flagę, niewybredne lżenie społeczeństwa) zobaczyłam taki sam jak u Marksa niepohamowany gniew i nienawiść. Niczym filozof z Trewiru lewicowcy miotają klątwy na społeczeństwo, religię, i swoiście pojęty „nacjonalizm". Gniew ciągnie się za lewicą jak…. (taktownie nie skończę). Zmieniła się tylko klasa uciskana – proletariat zastąpiły środowiska LGTB oraz kobiety rzekomo represjonowane przez opresyjne państwo, Kościół i (jak krzyczą rozjuszone feministki) przez „męskie szowinistyczne świnie".